gruzja

GRUZJA DLA FIRM

Gudauri, gruziński ośrodek narciarski, uważany jest za jedno z najlepszych miejsc do uprawiania freeride’u i heliskiingu. Położony na styku Azji i Europy, łączy w sobie dzikość gór Kaukazu oraz doskonale funkcjonującą infrastrukturą narciarską. Gdzie nie spojrzeć – biało Magiczny krajobraz i praktycznie nieskończone możliwości freeride’owe wynikają przede wszystkim z lokalizacji. Kurort położony jest na wysokości ponad 2000 m n.p.m., powyżej linii drzew. Stałe i obfite dostawy śniegu gwarantuje też położenie niedaleko Morza Czarnego.

Ale nie samym śniegiem narciarz żyje, a Gruzja ma do zaoferowania dużo, dużo więcej, niż tylko piękne góry. To również podróż kulinarna, tysiące smaków i zapachów. To wspaniałe gruzińskie wino i gościnni mieszkańcy, chętnie opowiadający o swoim kraju i historii. To odkrywanie zakamarków malowniczo położonego Tbilisi, gdzie tradycja łączy się z rytmem nowoczesnego miasta.

Wyjazdy narciarskie business do Gruzji, to:

  • Jazda na nartach/snowboardzie w Gudauri, w tym dla chętnych jazda freeride i backcountry pod okiem najlepszych lokalnych przewodników (Przełęcz Krzyżowa, Kobi, Lomisis, Dedaena)
  • Całodniowa wycieczka do Kazbegi, miejscowości położonej u stóp Kazbeku i spacer na wzgórze z klasztorem Cminda Sameba
  • Zwiedzanie zamku Ananuri i skalnego miasta Uplisciche
  • Gra miejska i zwiedzanie malowniczego Tbilisi
  • Gruzińska supra: wieczorna biesiada z tradycyjnym gruzińskim jedzeniem, winem, muzyką
  • Zwiedzanie i kolacja w kameralnej, tradycyjnej winiarni Iago Bitarishvilego
  • Heliskiing w Gudauri
  • Jazda na skuterach śnieżnych
  • Paragliding – widokowe loty na paralotniach
  • Relaks w tradycyjnej, orientalnej łaźni w Tbilisi
  • I wiele innych możliwości

Heliskiing w Gudauri

Orientalne łaźnie

Wino

Supra – gruzińskie biesiadowanie

Góry Kaukazu

Kaukaz rozciąga się na ponad 1000 km od Morza Czarnego aż po Morze Kaspijskie. Najwyższym szczytem całego pasma jest leżący na terenie Rosji, przy granicy z Gruzją, Elbrus (5642 m n.p.m.), ale dla wielu dużo ciekawszym wyzwaniem jest zdobycie najwyższego szczytu Gruzji – Kazbeku (5047 m n.p.m.). Majestatyczną kopułę pięknie widać z najwyższej stacji ośrodka narciarskiego Gudauri – Mt. Sadzele (3279 m n.p.m.).

Gudauri

Wpisane w górski krajobraz Gudauri jest pełnym uroku i jednocześnie najnowowcześniejszym ośrodkiem narciarskim w Gruzji. Od lat przyciąga fanów freeride’u, ale nie jest przy tym zatłoczone, jak niektóre europejskie ośrodki w szczycie sezonu. Położone nieco ponad 100 km od stolicy Gruzji, Tbilisi. Nie trzeba więc daleko jechać, żeby znaleźć się w samym sercu Kaukazu.

Ośrodek składa się z ponad 57 km tras zjazdowych (obsługiwane przez nowoczesne wyciągi Doppelmayer), ale ich liczenie to zbędna formalność. Przeważnie to wąskie nitki wytyczone na przepastnych stokach oszczędnie rozstawionymi tyczkami, a jeździ się… wszędzie. Długie, szerokie stoki o łagodnym nachyleniu dają dużo frajdy z jazdy, zarówno tuż przy wytyczonych, przygotowanych trasach, jak i dalej od nich. Coś dla siebie znajdą tu zarówno rozpoczynający swoją zabawę z freeridem, jak i ci, którzy szukają trudnych, stromych zjazdów, daleko od narciarskiej cywilizacji.

Otwarte, szerokie stoki, dużo świeżego puchu i cudne widoki – oto dlaczego Gruzja jest wśród freeriderów jednym z najbardziej pożądanych celów. Góry Kaukazu słyną z doskonałych warunków śniegowych. Średnio utrzymuje się tu około 3 metrów śniegu, a od stycznia do marca można liczyć na stałe dostawy świeżego puchu. Od początku marca większość południowych stoków pokrywają wiosenne firny, ale wciąż można znaleźć nietknięte połacie sypkiego puchu, jeśli tylko wie się gdzie szukać.

Backcountry i skitouring. Współpracując ze świetnymi lokalnymi przewodnikami, którzy znają każdy centymetr tutejszych stoków, zabierzemy Was w najlepsze miejsca do jazdy off-piste, pokażemy najciekawsze zjazdy! Rozpocząć można od wielu wariantów w rejonie Mt. Kudebi i Mt. Sadzele, gdzie dostajemy się nowoczesnymi wyciągami krzesełkowymi. Już tutaj miłośnicy freeride’u mogą oszaleć ze szczęścia! A to dopiero wstęp :) Wspaniałe wrażenia czekają podczas długiego zjazdu backcountry do wioski Kobi. Wiele długich i ambitniejszych zjazdów można znaleźć też w rejonie Przełęczy Krzyżowej. Dla tych, którzy nie tylko chcą się cieszyć pięknym zjazdem, ale też zmęczyć trochę podczas podejścia, fantastyczny cel stanowi Świątynia położona na stokach Lomisis na wysokości ok. 2200 m n.p.m. oraz góra Dedaena.

Heliskiing. W najdziksze zakątki narciarzy zabierają śmigłowce. W piękny, słoneczny dzień helikopter lata nad Gudauri tam i z powrotem, niczym podniebna taksówka, wywożąc w piękne, dziewicze miejsca. Tutejsze ukształtowanie terenu i masa możliwych linii, pozwala na zaliczenie kilku fajnych zjazdów w ciągu jednego dnia. Jeśli chcesz kiedyś spróbować heliskiingu, bez wątpienia warto to zrobić właśnie tutaj!

Igloo, skutery śnieżne, paralotnie. Jeśli dla kogoś sama jazda to za mało, pobyt w Gudauri można sobie mocno urozmaicić. Co powiecie na skitourową wyprawę w dziewicze góry i nocleg we własnoręcznie wybudowanym igloo (podobno w środku jest całkiem ciepło)? Albo wyprawę na skuterach śnieżnych? Podjazdy po śnieżnych zboczach i szybkie manewry tych, którzy znają się na rzeczy, robią wrażenie! A jeśli ktoś woli spojrzeć na góry… z góry, lot na paralotni nad Gudauri to jest to!

O Guzji i Gruzinach pół żartem, całkiem serio:

Krajobraz. Stara legenda mówi, że kiedy Bóg rozdzielał poszczególne kawałki Ziemi różnym narodom, Gruzini biesiadowali, pili wino (to akurat jest całkiem możliwe), i tak właśnie przegapili swój przydział. Zgłosili się dopiero, gdy już wszystkie tereny były rozdane. Bóg więc się zlitował i oddał najpiękniejszy, górzysty kawałek, zarezerwowany dla siebie. Jest też wersja, która głosi, że dał im najpiękniejsze tereny w nagrodę za ich otwartość i gościnność. Cech tych nie podważamy, ale bardziej wierzymy w zakrapianą winem biesiadę… :)

Tbili. Po gruzińsku oznacza „ciepły”. Gruziński król Wachtang Gorgasali wokół ciepłych, leczniczych źródeł nakazał zbudować stolicę Gruzji. Przeniósł ją w VI w. z Mcchety do Tbilisi. Dziś odwiedzenie siarkowych łaźni jest jednym z popularnych punktów wizyty w najstarszej dzielnicy Tbilisi.

Droga. Gudauri położone jest niedaleko Przełęczy Krzyżowej (2379 m n.p.m.), oznaczonej kamiennym krzyżem. To najwyższy punkt Gruzińskiej Drogi Wojennej, wijącej się jak wstążka pomiędzy tutejszymi górami. Droga to jedyne czynne przejście graniczne pomiędzy Gruzją i Rosją. Przy okazji reguluje życie narciarzy. Droga często jest zamykana ze względu na zagrożenie lawinowe, niesprzyjające warunki atmosferyczne czy… z innych powodów. W dodatku dzieje się to w dowolnej porze dnia, dniu tygodnia. Nie ma w tym żadnej reguły ani wyprzedzających powiadomień. Warto więc dobrze sprawdzić przed wypuszczeniem się na drugą stronę gór, bo po pięknym zjeździe może okazać się, że nie ma stamtąd jak wrócić. Lokalni przewodnicy zawsze zasięgają języka tu i tam, czy przypadkiem droga nie zostanie zamknięta – przeważnie się sprawdza!

Tiry. Położenie Gudauri przy Gruzińskiej Drodze Wojskowej powoduje, że całymi dniami ciągną tędy wyładowane tiry, którym beztrosko szusujący nieopodal narciarze w niczym nie przeszkadzają. To, czy przejazd jest otwarty, czy go aktualnie nie ma, poznać można po specyficznym widoku szpaleru ciężarówek zaparkowanych wzdłuż wąskiej nitki pomiędzy stokami…

Supra. Gruzini nie jedzą, Gruzini biesiadują. Tutejsza supra to cały rytuał, wielogodzinny wspólny posiłek obowiązkowo z winem, którego też nie pije się tak po prostu. Wszystko ułożone jest misterny scenariusz. Mistrz ceremoni, tamada, wznosi toasty, które są istnie poetyckimi przemówieniami. Trzeba być czujnym, bo może poprosić o parę słów i toast któregoś z uczestników biesiady.

Poranki. Gruzini lubią pospać. Jeśli ktoś chce swój dzień na nartach rozpoczynać bladym świtem, powinien zaopatrzyć się w narty skiturowe i foki. Wyciągi ruszają dopiero o godzinie 10.00… Dlaczego nie wcześniej? Tego nikt nie wie. Może mają z tym coś wspólnego gruzińskie wieczory w towarzystwie Czaczy :)

Après-ski. Jeśli myśleliście, że to specjalość alpejskich kurortów, jesteście w dużym błędzie. W Gruzji przekonacie się, co to znaczy chill out na stoku. Rozłożone nieopodal dolnej stacji wyciągu miękkie pufy zachęcają do odpoczynku. Do tego grzane gruzińskie wino i szaszłyki – to specjalność tutejszych barów dla narciarzy!

Taniec. Jest jednym z wyjątkowo ważnych elementów gruzińskiej tradycji. Wyjątkowo charakterny, różniący się w zależności od regionu. Niezależnie jednak od tego, czy pochodzące z nizin czy z terenów górskich, skomplikowane, skoczne układy taneczne, średniowieczne stroje, miecze wirujące w rytm muzyki, wprawiają w osłupienie każdego obcokrajowca!

Dym. Dla przyzwyczajonych od kilku lat do zakazów palenia Europejczyków wizyta w gruzińskim barze czy klubie może być zaskoczeniem. Gruzini palą na potęgę, bez przerw. Przygotujcie się na solidne pranie po wyjściu!

Gruzińska supra. Nie był w Gruzji, kto nie spędził choć jednego wieczoru biesiadując, delektując się tutejszymi specjałami, popijajac wino nalewane z wielkich dzbanów i tańcząc do gruzińskiej muzyki.

Supra – gruzińska biesiada to nie zwykła kolacja. Nie chodzi o to, żeby się najeść i napić, ale żeby poprzebywać ze sobą, dzieląc się tym, co na stole. Dlatego zgodnie z tradycją gruzińską, nikt nie zamawia dania dla siebie. Na środku stołu ustawiane są półmiski z wieloma różnymi potrawami dla wszystkich uczestników biesiady. Warto tę zasadę stosować w Gruzji również podczas zamawiania zwykłego obiadu w restauracji – dzięki temu poznamy więcej gruzińskich smaków, a porcje i tak są zbyt duże dla jednej osoby.

Gruzińska kuchnia jest prosta i bardzo syta. Opiera się głównie na słonym serze, mięsie, warzywach, które dzięki łagodnemu klimatowi rosną tu przez większość roku. Na gruzińskim stole na pewno znajdą się placki chachapuri (przeważnie ze słonym serem, ale są też w innych wersjach), pierożki chinkali z mięsem przyprawionym kolendrą (koniecznie trzeba je jeść rękami i wbrew pozorom nie jest to takie łatwe!). Do tego zapiekany ser sulguni, mięsne szaszłyki mtswadi. Są też wegetariańskie przysmaki z bakłażana, pomidorów, cebuli, orzechów włoskich.

No i oczywiście wino. Gruzini, jak już piją wino, to piją – nie popijają. I to właśnie okazuje się dla obcokrajowców nie lada problemem, bo naprawdę nie łatwo dotrzymać kroku. Kieliszek opróżnia się do dna, a miejsce wypitego trunku natychmiast zapełnia się na nowo (kobiety mają taryfę ulgową). Jeszcze ciekawiej robi się, gdy na stole pojawia się róg, na cześć specjalnych gości, z którego również wino pije się do dna. Wina w Gruzji nie pije się tak po prostu po zwykłym „Na zdrowie!”. Gruzińskie toasty są wyjątkowe. Zawsze jedna osoba, przeważnie gospodarz, przyjmuje rolę tamady – mistrza ceremonii, wznoszącego toasty. Nie są to krótkie hasła, ale bogate przemówienia na cześć kraju, rodziny, przybyłych gości. Gdy gospodarz powie do któregoś z uczestników: „Alaverdi!”, musi on rozwinąć kolejny toast, dodając coś od siebie. Warto być więc przygotowanym na parę słów. Gaumardżos!

Wino. O tym, że Gruzja słynie z wybitnego wina nie trzeba nikomu mówić. Będąc w Gruzji warto jednak wyjść poza to, co znajdziemy w sklepach i dużych winiarniach i odwiedzić któregoś z winiarzy, produkujących wino w tradycyjnych glinianych amforach. W Gruzji tardycja ta jest bardzo żywa. Współcześnie wciąż w wielu miejscach robi się wino tak, jak setki lat temu.

Taką winnicę w wiosce Chardakhi prowadzi Iago Bitarishvili. Jego winnica zajmuje jedynie 2 hektary powierzchni i jest w pełni ekologiczna. Iago chwali się, że jako pierwszy w Gruzji otrzymał certyfikat eko w produkcji wina. Jego popisowym winem jest chinuri – białe wino, ale o nieco ciemniejszym niż zwykle, bursztunowym kolorze i zdecydowanym, bogatym smaku. W winnicy produkuje się kilka tysięcy butelek wina rocznie. To niewiele, ale wino Iago zostało docenione nawet w takich krajach, jak Francja czy Japonia i nie należy tam do tanich.

U Iago warto nie tylko zobaczyć proces produkcji wina, ale też zasiąść z gospodarzem do bogato zastawionego stołu i spróbować gruzińskich specjałów w towarzystwie pysznego wina. Na koniec Iago zawsze zaserwuje kieliszek tradycyjnie robionej wódki z winogron – czaczy, która mimo, że 60- albo 70-procentowa jest bez porównania do wszystkich innych, których próbowaliśmy w Gruzji.

Tbilisi. Gdyby za położenie, ukształtowanie terenu, różnorodność krajobrazu przyznawano miastom punkty, Tbilisi zgarnia 10/10 we wszystkich kategoriach! Stolica Gruzji nie bez powodu nazywana jest Perłą Kaukazu. Zielone wzgórza, skaliste zbocza, wijąca się przez centrum miasta rzeka Kura, kamienice gęsto budowane wzdłuż stromych uliczek, wagoniki kolejki linowej wyjeżdżające z centrum miasta na wzgórze zamkowe, gdzie znajduje się również ogród botaniczny i zoologiczny. Można tu poczuć klimat orientu, ale jednocześnie Tbilisi jest miastem bardzo europejskim. Bajkowy klimat miejskiej przestrzeni łamią tu i ówdzie lśniące tytanowe konstrukcje, pofalowane ściany ultranowoczesnych budynków, szklane giganty. Mieszkańcy Tbilisi narzekają, że gdy w 2012 r. premierem Gruzji został gruziński miliarder Bidzina Iwaniszwili, mocno postawiono na unowocześnienie miasta, wydając gigantyczne pieniądze na nowoczesne konstrukcje. Sam ówczesny premier wybudował sobie, na wzgórzu górującym nad miastem, olbrzymią przeszkloną willę z lądowiskiem dla helikoptera i własnym… wodospadem.

Po zmroku miasto nabiera nowego uroku. Iluminacje koryta rzeki, mostów, wież kościołów, fasad budynków robią wrażenie. Ożywają shisha bary, restauracje, kawiarnie, dyskoteki. Choć jeden wieczór w Tbilisi jest punktem obowiązkowym każdego wyjazdu do Gruzji. W Tbilisi warto też odwiedzić tradycyjne łaźnie siarkowe z VI wieku n.e. Siarkowa woda w temperaturze ok. 37 st. C to dobry relaks po kilku intensywnych dniach w górach. Obecnie działa sześć takich obiektów w najstarszej dzielnicy Abanotubani.

Skalne miasto Uplisciche. Na skalistym, lewym brzegu rzeki Kury, ok. 10 km od miasta Gori, mieści się starożytne wykute w skale miasto. Pierwsi osadnicy pojawili się tu już w czasach paleolitu, ale to, co można oglądać dzisiaj to głównie pozostałości czasów podboju rzymskiego i średniowiecza. Rozbudowany system pomieszczeń to istny majstersztyk ówczesnych inżynierów. Rozmieszczone na kilku poziomach, od małych izb po wielkie komnaty, połączone schodami i korytarzami. W skalnym brzegu wykuto też cały system udogodnień i systemów – do nawadniania, przechowywania żywności czy specjalne winiarnie.

Kazbegi. Widok, który widnieje na większości pocztówek z Gruzji – kamienny kościółek na wzgórzu z majestetycznym masywem Kazbeku w tle. To bez wątpienia jedno z gruzińskich „must-see”. Do niewielkiego miasteczka Stepancminda (zwanego inaczej Kazbegi), położonego na wysokości 1750 m n.p.m., dotrzeć  można jadąc Gruzińską Drogą Wojenną. Jak zgodnie przyznają wszyscy turyści to najbardziej malownicza droga w Gruzji. Jej górski przebieg skutkuje jednak tym, że w zimie nie zawsze da się ją pokonać. Z Kazbegi czeka nas około dwugodzinny spacer do klasztoru Cminda Sameba. Można też dojechać na wzgórze samochodem terenowym.

Gori i Stalin. Coś, co w Zachodniej Europie jest absolutnie nie do pomyślenia, w Gruzji nikogo szczególnie nie dziwi. W Paryżu kupicie magnes z wieżą Eiffela, w Barcelonie z bykiem, w Innsbrucku z górską panoramą, a w Gori… ze Stalinem! Pamięć o polityku wątpliwej reputacji historycznej jest w Gruzji wciąż żywa. Choć Gruzini woleliby się chwalić mężem stanu, który chwalebnie zapisał się w dziejach Europy, to jednak fakt, że właśnie Gruzin stanął na czele wielkiego imperium radzieckiego, wciąż dla wielu pozostaje powodem do dumy.

Najbardziej widoczne jest to właśnie w Gori – miejscu urodzin dyktatora. Młodsi mieszkańcy miasta woleliby, żeby Aleja Stalina nazywała się dziś inaczej, starsi już się przyzwyczaili. Na pewno jednak, będąc tam nie można nie zobaczyć wiejskiej chatki, w której urodził się i mieszkał mały Iosif Wissarionowicz Dżugaszwili. Dziś obudowana majestatycznymi kolumnami, a tuż obok stanęło muzeum poświęcowe Gruzinowi. Jest nawet cały opancerzony wagon pociągu, którym od 1941 r. Stalin podróżował po swoim imperium.